David Crosby – For Free (2021) [Recenzja]

Amerykański weteran kojarzony z folk rockiem nie zwalnia tempa. Kontynuując wyliczanki z recenzji płyty Sky Trails, For Free to piąty album Crosby'ego w ciągu ośmiu lat i kolejne zmiany stylistyczne. W ostatnich latach muzyk prezentował już kawałki rockowe, folk,  akustyczne ballady, a nawet nieoczywiste zabawy z jazzem. Najnowszy album Crosby'ego to w dużej mierze kontynuacja materiału z poprzednich wydawnictw.

For Free jest trzecią płytą solową Davida, w której za muzykę i produkcję odpowiada syn wokalisty, James Raymond. Jako pianista jazzowy, wprowadza do muzyki sporo nieszablonowych rozwiązań. Płytę otwiera rockowy River Rise. Kawałek jest prowadzony przez fortepian i gitary, a wyrazisty rytm uzupełniają syntezatorowe arpeggia. Mamy tu również przestrzenny, radiowy refren, w którym charakterystyczną barwę Crosby'ego dopełniają soczyste chórki Michaela McDonalda z zespołu Steely Dan. Ciekawym rozwiązaniem jest również solówka Raymonda na symulacji gitary elektrycznej z komputerowej wtyczki. Upraszczając – Raymond zagrał na klawiszach, tyle że z wykorzystaniem brzmienia gitary. Nie jest ono złe. Zagrywki brzmią, tak, jakby były grane palcami na strunach. Solówka nie może jednak konkurować z brzmieniem i akcentowaniem fachowców pokroju Jeffa Pevara, który pojawiał się na poprzednich płytach Crosby'ego. I Think I to rzecz, która może kojarzyć się z twórczością wokalisty sprzed kilku dekad, m.in. z występami z Grahamem Nashem. Utwór prowadzi przestrzenna gitara akustyczna Steve'a Postella, w której szczególną uwagę przykuwa charakterystyczny, śpiewny motyw. Gitarzysta ma tu również dwie kameralne solówki. W tle słyszymy fortepian i gitarę lap steel Grega Leisza. Wokal Crosby'ego jest w nienagannej formie – szczególnie dobrze wypada w refrenach, gdzie w tle słyszymy również chórki. Tworzą one dialog między partiami. Co ciekawe, pomimo akustycznego brzmienia, nie mamy tu – w myśl „starej szkoły” – partii gitary basowej. Raymond postawił w tym przypadku na bas z syntezatora. The Other Side Of Midnight to de facto utwór elektroniczny. Ta fantastyczna, przestrzenna gitara akustyczna, to tak naprawdę cztery partie nałożonych na siebie wtyczek vst w kolekcji Raymonda. Nie mamy tu również perkusji, a elektroniczny puls. To bardzo klimatyczny utwór, z „radiowym” refrenem. Przestrzeń kapitalnie uzupełniają syntezatory, które na pierwszy rzut ucha mogą kojarzyć się z fortepianem Rhodesa. Co ciekawe, wokal Crosby'ego uzupełniła tu jego wnuczka, Gracie. Szkoda tylko, że utwór dość brutalnie kończy się po trzech minutach – z powodzeniem mógłby zostać rozwinięty o solówki. 

Rodriguez For A Night to duża zmiana stylistyczna. Kompozycja łączy ze sobą rock i funk. Rytm perkusji Gary'ego Novaka świetnie uzupełnia rytmiczny klawinet z nałożonym efektem wah-wah. Jest tu również miejsce na pianino elektryczne Wurlitzera oraz gitary z efektem tremolo. W tej kompozycji kluczowy jest feeling. Niezbędny był tu więc Andrew Ford (grał z Crosbym m.in. w projekcie CPR), który dodał smaczne, basowe wtręty. Jego partię uzupełniają pojedyncze dźwięki basu, nagrane przez Raymonda z pomocą wtyczki Trilian. Całość uzupełniają wstawki instrumentów dętych. Ciekawy jest również tekst – krótka opowieść, zawarta w 26 wersach. Bohater wspomina o swojej byłej dziewczynie, która zamiast niego wybrała niejakiego Rodrigueza. Marzeniem odrzuconego było więc wejście w skórę konkurenta, choć na jedną noc. W łączniku ciekawy zabieg – wraz ze zmianą nastroju muzyki, bohater przyznaje, że ostatecznie ustatkował się z kimś innym. Nigdy jednak nie przestał marzyć. Jak przyznawał sam Raymond, to właśnie tekst, stworzony przez Crosby'ego i Donalda Fagena ze Steely Dan, narzucił muzyce klimat i melodię. Warto również dodać, że ten i pozostałe utwory z płyty były nagrywane zdalnie. Tym większa sztuka, by oddać charakter zespołowego, zaangażowanego grania. Secret Dancer to refleksyjna, niespieszna kompozycja oparta na zadumanym przebiegu akordów. Udanym zabiegiem są wyliczenia przed refrenami – szczególnie w pierwszej zwrotce – opisujące taniec tytułowej bohaterki. To tak naprawdę robot, stworzony na potrzeby wojny, który osiąga samoświadomość i określa się jako kobietę. Ships In The Night to rzecz napisana w całości przez Crosby'ego. Jest nieco mocniejszym, rockowym kawałkiem z wyraźnym refrenem oraz gitarowymi i wurlitzerowymi wstawkami. Nastrój budują dodatkowo lekkie syntezatory. To kolejna z kompozycji, która z powodzeniem mogłaby zostać rozbudowana. Po trzech i pół minutach pozostaje lekki niedosyt. Moc z refrenów i outro nie znajduje ujścia.

Tytułowy For Free jest kompozycją Joni Mitchell. To kolejny utwór Kanadyjki, który wziął na warsztat Crosby. Trzy lata wcześniej, na albumie Sky Trails, pojawiło się nowe wykonanie Amelii. For Free ma trzech bohaterów. Na fortepianie – James Raymond. Z Davidem śpiewa Sarah Jarosz. Kameralna wersja jest wierna oryginałowi, ale to zarazem jeden z najsłabszych momentów płyty. Utwór przypominała w ostatnich latach chociażby Lana Del Rey, która w przeciwieństwie do wersji Crosby'ego uzupełniła balladę nowymi harmoniami i dodatkowymi partiami instrumentów. Boxes to kolejna kompozycja z wyważonymi proporcjami rockowej mocy i akustycznej przestrzeni. Uwagę przykuwa świetna sekcja rytmiczna z Abe Laborielem Juniorem na perkusji i groove'ującym Elim Thomsonem na basie. Wysoki wokal Crosby'ego bardzo dobrze uzupełniają chórki. Momentami jednak słyszymy tu zbyt mocny autotune. Shot At Me to kolejna opowieść Crosby'ego. Tym razem podmiot przedstawia nam nieznajomego, którego spotkał w kawiarni. Okazuje się, że niedawno wrócił on ze środkowego wschodu. „Jak to jest – być w brzuchu bestii?” – pyta nieco naiwnie narrator. Refreny, czyli swoiste porady, jak przeżyć w trudnych warunkach, są ciekawie uzupełnione przez prostą, bluesową muzykę. „Nikt do mnie dziś nie strzelał” – podsumowuje swoją wyprawę nieznajomy. Przechodząc do sfery muzycznej – godne uwagi jest świetne połączenie brzmienia nastrojowej gitary akustycznej i wpadającego w te same rejestry fortepianu rhodesa. Płytę zamyka rozbudowana, melancholijna ballada I Won't Stay For Long. Rzecz fortepianowa przeradza się z kolejnymi zwrotkami w mocniejsze granie z elektronicznym dęciakiem EWI (Steve Tavaglione) oraz perkusją Steve'a Di Stanislao, który był głównym perkusistą na poprzednich płytach Crosby'ego.

For Free to płyta refrenów, krótszych piosenek z charakterystycznymi momentami i motywami. Niezależnie od mocy muzyki, wielką zaletą jest jej przestrzenne, selektywne brzmienie. Crosby po raz kolejny pokazał, że ma w kieszeni jeszcze wiele pomysłów. Cichym bohaterem albumu jest również James Raymond, który miał najwięcej do powiedzenia w kontekście aranżacji czy muzycznych struktur. Efekt jest taki, że do For Free można wracać regularnie, bo to płyta lekkostrawna i zrobiona z pomysłem.

WERDYKT: ★★★★★★★ – interesująca płyta


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz