Siedemdziesięciosześcioletni David Crosby, legenda
amerykańskiego folk rocka, były członek CSNY, jest ostatnio na fali wznoszącej.
W piątek opublikuje swój trzeci solowy album w ciągu trzech lat. Sky Trails to
zdecydowana zmiana stylistyczna w twórczości charyzmatycznego muzyka. Tym razem
Crosby, przy wsparciu pokaźnej grupy wirtuozów, stawia na fuzję rocka i jazzu.
Album otwiera singlowy She’s Got To Be Somewhere, w którym
rytm nadaje elektryczne pianino Fender Rhodes. To optymistyczny utwór w
klimacie fusion jazzu, w którym, co dla muzyki Crosby’ego jest nowością,
występuje również sekcja instrumentów dętych. Kameralny nastrój kompozycji
dopełnia niepowtarzalny, brzmiący wyjątkowo młodo, wokal głównego bohatera
płyty. Smaku dodają krótkie wstawki gitary oraz saksofonu. Sky Trails to płyta,
na której rytmiczne i bardziej rozbudowane utwory są uzupełniane przez
kameralne ballady oparte na jednym, głównym instrumencie. Przykładem może być
tytułowa ballada, Sky Trails, w której potężne brzmienie gitary akustycznej,
uzupełnianej przez harmonie wokalne Crosby’ego i Beccę Stevens, z którą muzyk
współpracował przy okazji tworzenia poprzedniej płyty solowej, Lighthouse. Duet
stopniowo buduje dynamikę, by w głównej części przejść do wielogłosu. Słowa
refrenu przejęła Stevens, a Crosby buduje wokół nich odpowiednią aurę. Muzyk
używa swojego głosu, niczym instrumentu, dodając do głównej linii melodycznej
wiele pobocznych wątków. Całość z gracją uzupełnia saksofon sopranowy Steve’a
Tavaglione’a. Pozostając w balladowych klimatach, warto zwrócić uwagę na dwie
fortepianowe ballady. Before Tommorow Falls On Love, przepełniona jazzowymi
akordami w wykonaniu syna Crosby’ego, Jamesa Raymonda oraz basowymi wstawkami
Mai Agan, to wyjątkowo kameralne granie. Nastrojowy głos Crosby’ego
perfekcyjnie uzupełnia muzyczne tło. Amelia, cover przyjaciółki muzyka, Joni
Mitchell, to kolejny popis Raymonda, który wyprodukował album i miał duży wkład
w brzmienie nagrań. Ten niedoceniany pianista prezentuje swoje możliwości
dosłownie na każdym kroku. Wydawać się może, że w ramach projektu Sky Trails
nie nagrał ani jednego zbędnego dźwięku. Jego kunszt można podziwiać w jednym z
najlepszych utworów na płycie, rozbudowanym, siedmiominutowym graniu opatrzonym
nazwą Capitol. Urzekające jazzowe akordy, przestrzenna gitara hawajska Grega
Leisza oraz nieco toporny, elektroniczny rytm, tworzą wyjątkowo ciekawą,
hipnotyzującą mieszankę. Wisienką na torcie jest długi dialog między saksofonem
sopranowym, gitarą oraz oldschoolowym syntezatorem w końcówce. Takie granie,
przyprawione dodatkowo lekko przybrudzoną gitarą Deana Parksa, może kojarzyć
się z twórczością Crosby’ego za czasów CPR. Co ciekawe, na basie gra tu Andrew
Ford, członek tego nieistniejącego już zespołu. Podobny klimat utrzymano
również w Sell Me A Diamond. Mamy tu podobne instrumentarium, z fortepianem
oraz gitarą hawajską na czele. Intryguje rytm, wynikający z połączenia automatu
perkusyjnego, akustycznej perkusji (na której gra niezastąpiony Steve
DiStanislao) oraz klaskania. Fraza
„Makes conflict free sounds good to me” długo nie opuści waszych głów. Album
jest kopalnią intrygujących linijek, nieco naiwnych, ale zarazem mających w
sobie coś genialnego. W Here
It’s Almost Sunset Crosby kontynuuje tytułowe słowa „ Why is the sun shining
brighter? How can it be? How can still see?”. W kontekście jego
narkotykowej przeszłości mają one niebanalne znaczenie. Muzyk przyznał w
wywiadzie, że sam dziwi się, że nadal żyje. Przy okazji tego utworu nie sposób
ominąć opisu warstwy muzycznej. Całość oparta jest na wyraźnym riffie basowym i
powolnym rytmie. Przytulną przestrzeń tworzy pianino Rhodes oraz przeszywające,
delikatne syntezatory. Kolejny raz, całość zdobią powabne wstawki Tavaglione’a
na saksofonie. Zakończenie albumu to bardziej gitarowe granie, znane z
poprzednich płyt muzyka. Wybija się urzekające Somebody Home, przepełnione
kameralną aurą oraz ciepłym brzmieniem. Co ciekawe, solowy performance
Crosby’ego uzupełnia tu zupełnie inny skład muzyków, niż w pozostałych
utworach. David zaprosił do studia zespół Snarky Puppy, z którym, co ciekawe,
nagrał utwór w niemalże identycznej wersji na potrzeby wydawnictwa live
zespołu. Dzięki temu tylko tu słyszymy wstawki Hammondów czy dużą ilość
perkusjonaliów. Co poza tym? Mamy tu melancholijne pianino, tremolową gitarę
oraz wyjątkowo delikatną, ciepłą partię sekcji dętej, która brzmieniem
przypomina syntezator. To zdecydowanie jeden z najlepszych momentów na albumie.
Curved Air jest natomiast najbardziej eksperymentalnym utworem w zestawie.
Skomponowany i zagrany przez Raymonda na gitarze klasycznej, jest połączeniem
rytmu flamenco oraz, za sprawą rytmicznych sampli i shakuhachi, muzyki
Dalekiego Wschodu. Skomplikowany rytm oraz niepokojący bezprogowy bas, tworzą
klaustrofobiczną atmosferę. To jeden z najbardziej skomplikowanych utworów w
dorobku Crosby’ego. Album zamyka Home Free, ostatni z zestawu akustycznych
utworów. Kompozycja rozpoczyna się chłodnym pejzażem dźwiękowym, na który
składają się chaotyczne dźwięki gitary akustycznej oraz kolejnego japońskiego instrumentu,
koto. Pojawia się głos głównego bohatera płyty. Uzupełniają go potężne, ale
delikatnie zagrane, akordy gitary akustycznej oraz fortepianu. Powolne tempo,
refleksyjny tekst, w którym Crosby docenia swoje życie, a to wszystko w duecie
ojca z synem. Klimatyczne zakończenie nastrojowego albumu.
W wieku, w którym oczekiwałbym od muzyka powielania
sprawdzonych schematów, Crosby nagrał chyba najbardziej eksperymentalną płytę w
karierze solowej. Oczywiście, spora w tym zasługa Raymonda, ale widać wyraźnie,
że legenda folk rocka wciąż poszukuje, ma głowę pełną pomysłów i chętnie ucieka
ze swojej strefy komfortu. Mimo że poszczególne utwory mają odmienne konwencje
i zostały zagrane przez różne składy muzyków, to płyta ma spójny charakter.
Obejmuje ona jeden, melancholijny nastrój, który został oddany na wiele
sposobów z pomocą odmiennych filozofii grania. W wywiadzie Crosby przyznał, że
sam może malować tylko w siedmiu barwach, ale z pomocą innych instrumentalistów
może powiększać tę skalę. Coś w tym jest i Sky Trails wyraźnie to potwierdza.
WERDYKT: ★★★★★★★★ – bardzo dobra płyta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz