Sting – If On A Winter’s Night... (2009) [Recenzja]

Są takie płyty, których klimat i treść pasują wyłacznie do jednej pory roku. Nierzadko używa się przecież stwierdzenia "płyta wakacyjna" – przebojowa, dynamiczna i lekka. W tym przypadku, album Stinga, If on a Winter’s Night..., jest dedykowany zimie. Seria utworów tradycyjnych i coverów wcześniejszych dokonań artysty została wydana z myślą o świątecznym czasie, choć jak przyznaje główny zainteresowany, to płyta, która wynika z fascynacji całym okresem zimowym, a Boże Narodzenie jest jedynie jego częścią. Jak jednak powszechnie wiadomo, do stworzenia takiej płyty namówiła Stinga wytwórnia. Albumy świąteczne okazały się bowiem strzałem w dziesiątkę i każdy muzyk w kryzysie twórczym dzięki takiemu projektowi może liczyć na pewny zarobek. Wydaje się jednak, że Brytyjczyk potraktował swoje zadanie domowe nieco inaczej niż wszyscy i zamiast znanych kolęd, sięgnął po dawne, tradycyjne utwory.

Płytę cechuje bardzo bogate instrumentarium. Podstawą większości utworów jest kontrabas (we wszystkich utworach gra na nim Ira Ccoleman, mimo, że Sting również potrafi na nim grać), perkusjonalia (Rhani Krija, Cyro Baptista) oraz instrumenty akustyczne. Przykład takiego grania występuje w singlowym Soul Cake. Gitara klasyczna, mandolina czy skrzypce, tworzą podstawę folkowego brzmienia, wspartego rytmicznym tamburynem. To jeden z najbardziej energicznych utworów na płycie. Warto jednak podkreślić, że nawet w przypadku przebojowych, dynamicznych kompozycji, nie ma tutaj typowego "stingowego" klimatu, znanego z wcześniejszych solowych płyt muzyka. Nawet nowa wersja The Hounds Of Winter, utworu oryginalnie wydanego na płycie "Mercury Falling" z 1996 roku, została opracowana w zupełnie innej konwencji, niż pierwowzór. Jest kameralna, akustyczna i pozbawiona przestrzeni, która cechowała wcześniejsze nagranie. Mimo, że Sting zaprosił do studia wielu nowych muzyków, grających na instrumentach, które nigdy wcześniej nie pojawiały się na jego nagraniach, w studiu pojawili się także jego stali współpracownicy. Oprócz wspomnianego Krijy, w wyżej wymienionym utworze na organach gra David Sancious, koncertujący i nagrywający ze Stingiem w latach 90. (chociaż jego partia na organach jest bardzo słabo wyeksponowana w mixie), a gitary obsługuje Dominic Miller. Co prawda, na co dzień gra na elektrycznym Stratocastrze, ale odnalazł się w tym projekcie bardzo dobrze. Ma charakterystyczne brzmienie gitary klasycznej, a jego akustyczne płyty solowe bardzo przypominają "If On A Winter's Night...". Sting często wraca na albumie do przeszłości – kolejnym przykładem może być Gabriel's Message, tradycyjna kompozycja, którą nagrał już w latach 80. jako b-side. Nowa, bardzo udana wersja wersja baskiskiej pieśni jest jazzowa, oparta na chóralnym śpiewie artysty i dwóch harmonijnych, pełnych melancholii partiach trąbki Ibrahima Maaloufa. Ponownie nagranym utworem jest też Lullaby For An Anxious Child, ballada stworzona we współpracy z Millerem i po raz pierwszy nagrana w 1996 roku. W nowej wersji słyszymy skrzypce, akordeon czy harfę i dzięki nim kompozycja zyskała blasku. Jasnym punktem albumu jest też Christmas At Sea, wiersz Roberta Louisa Stevensona, do którego Sting skomponował muzykę. Jest on oparty na przestrzennym brzmieniu harfy i gitarach. Na pierwszy plan wysuwa się tutaj Mary Macmaster, która gra na tym pierwszym instrumencie oraz śpiewa w gaelickim dialekcie języka szkockiego w refrenach. Utwór ma celtycki klimat i chyba najlepiej spośród kompozycji na płycie oddaje zimowy nastrój. Nurtuje Balulalow, oparty na dwóch, powtarzających się dźwiękach gitary akustycznej i przenikliwemu, narastającemu brzmieniu chóru. Całość delikatnie wspiera orkiestra symfoniczna, która pojawia się zaledwie kilkukrotnie na płycie. Nieco nietypowo brzmi tutaj wokal Stinga, śpiewa bowiem bardzo nisko. Gardłowy głos, jak gdyby wychodzący z przepony, słychać także m.in. w Hurdy-Gurdy Man czy Cold Song. W połączeniu z minimalistycznymi podkładami taka technika śpiewu może naprawdę nużyć słuchacza. Bardzo dobrze uzupełnia się natomiast z orkiestrą symfoniczną, jak w You Only Cross My Mind In Winter. W utworze na lutni gościnnie zagrał Edin Karamazov (z nim Sting stworzył wcześniejszy album z muzyką średniowieczną). Trzeba przyznać, że kilka utworów na płycie, szczególnie tych oszczędniej zaaranżowanych, to zapełniacze. Nie ma w nich nic odkrywczego. Fani popowego Stinga mogą być więc nieco zawiedzeni. Ciekawą propozycją może być dla nich Burning Babe, który opiera się na zwartej linii melodycznej i bardzo wyraźnej, niemal rockowej partii perkusji (której brakuje w większej ilości na albumie). Sting śpiewa tutaj w harmonii. Kompozycję w nietypowym rytmie 5/8, uzupełnia lekka partia trąbki Chrisa Botti. Szkoda, że większa ilość materiału na płycie nie przybrała podobnego kształtu...

If on a Winter’s Night..., w porównaniu do innych, świątecznych płyt wypada bardzo dobrze. Jest nietuzinkowa, kompozycje są pomysłowo zaaranżowane. Sting dostał temat narzucony odgórnie przez wytwórnię, ale mimo tego nie poszedł na łatwiznę. Odnalazł naprawdę interesujące, nieznane kompozycje, które po opracowaniu przez niego, nie mają komercyjnyego wyrazu. W obliczu kryzysu twórczego, do którego sam się przyznawał, nie mógł chyba stworzyć niczego ciekawszego.

WERDYKT: ★★★★★ – przeciętna płyta

3 komentarze:

  1. Cześć,
    Kupiłam niedawno tę płytę. Słuchałam jej w samochodzie, często i długo, bo dużo jeżdżę. Spodobała mi się, momentami wydała mi się wręcz magiczna ale i zastanowiło mnie, dlaczego momentami Sting śpiewa tak dziwnie nisko, takim jakby przyduszonym głosem. Pomyślałam sobie, że poszukam recenzji tej płyty i BINGO! Trafiłam na Twoją recenzję, która wiele mi wyjaśniła. Dzięki
    Nie zgadzam się z Twoją oceną tej płyty. Dla mnie jest to płyta interesująca lub z wieloma przebłyskami :) Pozwolę sobie przesłac link do mojej oceny, gdy opiszę na moim blogu tego toskańskiego artystę :) - Sting mieszka w Toskanii, w Figline Valdarno. Ciaooooo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciao :) Już mam link do wpisu, na którym cytuję recenzję Twojej płyty. Proszę - http://www.mojatoskania.com/zimowa-plyta-sting-i-wino-if-on-a-winter-night/ Pozdrawiam noworocznie i życzę Szczęśliwego Nowego Roku

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za wnikliwość i miłe słowa. Muszę przyznać, że płyta wymaga wyjątkowo dużo skupienia i poświęconego czasu – wciąga z każdym kolejnym przesłuchaniem. Warto też nadmienić, że płyta była nagrana w znaczącej części właśnie w "domowym" studiu w Toskanii. Zapraszam częściej, bo Sting pojawia się na moim blogu regularnie :)

      Usuń