David Bowie – "Heroes" (1977) [Recenzja]

David Bowie znany jest z eksperymentów brzmieniowych i raptownych zmian gatunków muzycznych. Jest rok 1977, a Brytyjczyk po wydaniu soulowej płyty "Station To Station" zupełnie zmienił kierunek swoich zainteresowań. Dzięki przeprowadzce do zachodniej części Berlina, zaczyna stawiać pierwsze kroki w zupełnie nowych, nieznanych mu wcześniej rejonach muzyki. Szarą rzeczywistość, którą widzi na ulicach miasta, najlepiej oddaje na "Heroes", drugim krążku nagranym w studiu znajdującym się nieopodal Muru Berlińskiego.

Płyta wywołuje bardzo skrajne emocje. Pierwsze przesłuchanie może okazać się dla słuchacza niemałym zaskoczeniem. Kompozycje cechuje wyjątkowo brudne, niechlujne i chaotyczne brzmienie. Moje pierwsze wrażenie było bardzo złe. Zastanawiam się więc dlaczego wróciłem do tej płyty i regularnie jej słucham. Prawdopodobnie dlatego, że to naprawdę wyjątkowy i przemyślany materiał. Wymaga jednak zupełnie innego spojrzenia na muzykę. Płytę otwiera Beauty And The Beast, oparty na dyskotekowym rytmie i funkowej gitarze. W opozycji słyszymy natomiast przesterowany, niepasujący do reszty, syntezator. Całość uzupełnia niski wokal Bowiego i wysokie chórki Antonii Maass. Równie przebojowy jest Joe The Lion, który tworzą przede wszystkim gitary elektryczne. W partii Bowiego jest dużo melodeklamacji i teatralności. Są też przenikliwe krzyki (także chórków), czy atonalne, końcowe solo Roberta Frippa, kojarzonego z King Crimson. To wszystko zawiera się w niespełna trzech minutach. Mimo szybkich rytmów, już od początku albumu przejawia się wszędzie duch eksperymentu. Taki jest też Blackout, w którym riff tworzy skrzeczący, przenikliwy syntezator i swingujący bas. Tło uzupełnia też mocna perkusja, pianino i elektroniczne wstawki. Bowie brzmi paranoicznie, przeplata krzyki z melodeklamacją. Na płycie nie brakuje też utworów z elementami orientalnymi (po które Bowie sięgnie odważniej dwa lata później, na płycie "Lodger"). Jednym z nich jest Sons Of The Silent Age, stonowany utwór w onirycznym klimacie. Tworzy go saksofon, na którym główny riff gra Bowie, oraz gitary elektryczne z phraserem. Warto zwrócić uwagę na brzmienie perkusji Dennisa Davisa. Jest ona wyjątkowo płaska, brzmiąca bardzo modernistycznie. Jest niczym automaty perskusyjne z XXI wieku, które są używane na klubowych scenach. Innowacje słychać także w Heroes, jedynym utworze z płyty, który osiągnął komercyjny sukces. Ten najdłuższy, ponad sześciominutowy utwór, opiera się na dwóch sekwencjach akordów. Cały sekret kompozycji tkwi na narastającej dynamice kolejnych zwrotek i refrenów. Wyraźnie podkreślają to kolejne wersy – początkowo mówione, a pod koniec wykrzykiwane. Bowie opowiada tutaj historię pary, spotykającej się nieopodal muru. Bardzo dynamiczna sekcja rytmiczna stonowana jest przestrzennymi syntezatorami Briana Eno oraz gitarami Frippa. Ten drugi wykorzystał sprzęganie zachodzące między wzmacniaczem a dwoma magnetofonami i nagrał trzy przenikliwe partie. Płyta ma bardzo zmienny klimat i obrazuje skrajne stany emocjonalne. Te najbardziej melancholijne i ponure obrazują cztery utwory instrumentalne, połączone w jedną suitę. Najlepiej dokumentują one także współpracę Bowiego z wcześniej wspomnianym Eno, prekursorem muzyki ambientowej. Pierwsza kompozycja, V-2 Schneider, to mieszanka przebojowości wyżej opisanych utworów z poniższymi, typowo ilustracyjnymi. Został tu jeszcze energiczny rytm oraz mocne gitary i organy Hammonda. Od szumów wiatru zaczyna się druga część suity, Sense Of Doubt. To kompozycja oparta na sekwencji akordów granych na fortepianie i syntezatorze. Pojawia się ona z kilkunastosekundowymi przerwami, między którymi słychać różne instrumenty klawiszowe i dziwne odgłosy. Utwór ma beznadziejny, niemal depresyjny nastrój, nie ma tu miejsca na zwrot akcji, pozytywny akcent. Bowie fantastycznie oddał tytułowe "poczucie zwątpienia". Z szumów wiatru wyłania się już Moss Garden, najbardziej ambientowy utwór w zestawie. Pięciominutowe nagranie oparte jest na jednym akordzie, a uwagę przykuwa tutaj przede wszystkim solo Bowiego na koto – tradycyjnym, strunowym instrumencie z Japonii. Tło wypełniają szumy, przestrzenne, wysublimowane gitary oraz delikatne syntezatory. Jest tu dużo melancholii i spokoju. To swoiste wytchnienie między poprzednim utworem, a nastepującym Neuköln. Ostatnia z instrumentalnych kompozycji na płycie przeypomina klimatem Sense Of Doubt. Dużo tutaj ponurych gitar, Hammondów i przesterowanego pianina. Instrumentem solowym jest saksofon (w roli głównej ponownie Bowie), którego gra jest wyjątkowo szarpana, "płacząca", a momentami nawet nieprzyjemna dla ucha. Utwór jest muzyczną ilustracją Neukölln, jednego z berlińskich blokowisk. Ten depresyjny klimat częściowo zaciera The Secret Life Of Arabia, który zamyka album. Jest to delikatna kompozycja z rytmem disco i dużą ilością oreintalnej elektroniki. Utwór prowadzi swingujący bas George'a Murray'a oraz delikatne gitary Carlosa Alomara. Po dużej dawce patetycznego grania, utwór jest swoistym powrotem do normalności.

Płyta wymaga od słuchacza wiele poświęcenia. Na tym poziomie muzycznym chaos i brudne brzmienie muzyki są umyślne i zaaranżowane przez muzyków. Ta bariera może okazać się dla niektórych nie do pokonania, ale po jej przełamaniu otrzymujemy wyjątkowy, wielowątkowy i niezwykle klimatyczny album.

WERDYKT: ★★★★★★★★★ – płyta bliska ideału

2 komentarze:

  1. Odpowiedzi
    1. https://www.youtube.com/watch?v=LBeD_9L08OU&t=114s

      Płyta w całości jest na YouTubie i Spotify :)

      Usuń