Garou – Seul (2000) [Recenzja]

Pierre Garand, znany bardziej jako Garou, zdobył popularność w 1998 roku, występując jako Quasimodo w musicalu Notre-Dame de Paris. Idąc za ciosem, został zaangażowany w stworzenie solowej płyty, która okazała się kopalnią radiowych hitów i sprzedała się w kilkumilionowym nakładzie. Debiut Garanda, Seul, do dzisiaj zaskakuje. Został sklasyfikowany do gatunku pop, stworzony przez sztab postronnych producentów, a single z albumu podbiły rekordy w listach przebojów. Wydawać się więc może, że to denny produkt, stworzony tylko w celu zarobienia na chwilowej popularności wokalisty. Pozory jednak w tym przypadku mylą.

Płyta zaczyna się z wysokiego C. Singlowy Gitan to największy hit z płyty. Mimo radiowego charakteru (wysoki, podniosły refren) to naprawdę przemyślana kompozycja i aranżacyjny majstersztyk. Elektroniczne sample, wsparte grą akustycznej perkusji, uzupełnia partia gitary klasycznej. Całość dekorują delikatne smyki. Kolejna kompozycja, Que L'Amour Est Violent to rzecz z pogranicza ballady i rocka progresywnego. Prawie sześciominutowa kompozycja dzieli się na partie wolniejsze, w których prym wiedzie urokliwy fortepian, i szybsze, gdzie riff grany jest na gitarach elektrycznych. Wokal Garanda jest wyjątkowo mocny, momentami rozpaczliwy i idealnie oddaje nastrój utworu. Na uwagę zasługuje także rozbudowana, przejmująca solówka Pierre'a Dumont-Gauthiera na gitarze. Kompozycja idealnie oddaje huśtawkę nastrojów i budową bardziej przypomina Pink Floyd niż Enrique Iglesiasa. Gitarowo jest również w spokojniejszym Demande Au Soleil. To akustyczna ballada, oparta na chwytliwym riffie granym na gitarze akustycznej i elektrycznej. Tutaj Garou schodzi na niższe rejestry, mimo tego jego wokal nadal zachowuje w pewnym stopniu charakterystyczną szorstkość. Przy okazji tego utworu warto wspomnieć o instrumentalistach występujących na płycie. To w większości Kanadyjczycy, ale gdzieniegdzie pojawiają się także światowej renomy muzycy sesyjni. Tylko w tej kompozycji, na perkusji gra genialny Vinnie Colaiuta, znany m.in. z występów ze Stingiem, basista Phila Collinsa, Lee Sklar i gitarzysta Michael Landau, który współpracował z Milesem Davisem czy Rodem Stewardem. Wracając do Demande Au Soleil, wybitna solówka wspomnianego gitarzysty, grana techniką slide, zdobi ten utwór. Tytułowy Seul to kolejny singiel z charakterystycznym refrenem i niepowtarzalnym brzmieniem. Kompozycja jest dynamiczna, szybka, oparta na sekcji rytmicznej i zestawie perkusjonaliów (mam wrażenie, że to one tworzą tu odpowiedni klimat). Jest też tutaj sporo gustownych syntezatorów, chórków, a w middle 8, także instrumentów dętych. Debiut Garou ma też kilka nieco słabszych momentów. Murowanym kandydatem do tytułu najnudniejszego utworu jest Sous Le Vent, delikatna, akustyczna ballada, zaśpiewana przez wokalistę wspólnie z Celine Dion. Kanadyjka zrobiła z rockowej ballady nieco tandetną, popową pioseneczkę. Szczególnie słabo wypadają w jej wykonaniu chórki. Je N'attendais Que Vous powoduje, że płyta wraca na odpowiednie tory. To ponad pięciominutowa ballada, oparta przede wszystkim na syntezatorach i gitarze klasycznej. Uwagę przykuwa bardzo ciekawy, instrumentalny wstęp w wykonaniu Landaua. W tym, jak i wielu innych utworach na płycie, genialnie komponują się sample i akustyczna perkusja. Warto podkreślić też, że brzmienie tego ostatniego instrumentu, jest wyjątkowo mocne i potężne. W połowie utworu wysokie partie Garou w refrenie uzupełnia z wyczuciem gitara elektryczna. Zadziwia wyjątkowo mocny Criminel, oparty na charakterystycznym, basowym riffie Armanda Saby Lecco, grany w typowo rockowym składzie. Utwór nie brzmi tak świeżo, jak poprzednie, psują go dęciaki i przesłodzone, żeńskie chórki. Kompozycja rozpoczęła ciąg nieco krótszych kompozycji (chociaż nadal wszystkie trwają ponad cztery minuty). Le Calme Plat to rzecz oparta na partii pianina Rhodes, organach Hammonda i gitarze akustycznej. Uwagę przykuwa ciekawy riff uzupełniający się z gardłowym wokalem Garou. Równie kameralnie brzmi La Moitie Du Ciel, gdzie syntezatory i fortepian wspierane są przez solówki trąbki i gitary elektrycznej (tu gra na niej Aldo Nova, odpowiedzialny za aranżacje większości utworów). Z kolejnymi zwrotkami utwór nabiera mocy dzięki perkusji i orkiestrze symfonicznej. Na płycie nie brakuje gustownych sampli. To one tworzą podstawę brzmienia Au Plasir De Ton Corps i Jusqu'a Me Perdre. Obie kompozycje mają rockowy charakter (drugi, co ciekawe, został napisany przez Briana Adamsa) i nie można odmówić im radiowego charakteru. Wybijającą się propozycją jest Gambler, który idealnie oddaje charakter przywoływanych w tekście gier hazardowych. Dużo tutaj sekcji dętej i funkowej gitary. Bardzo interesująco wypada instrumentalny przerywnik, w którym przenosimy się do kasyna, słychać rozmowy, brzęczące żetony i dźwięki maszyn. Na dokładkę tego jakże długiego albumu (trwa ponad godzinę), dostajemy dwie rozbudowane, podobne do siebie, ballady, Lis Dans Mes Yeux i L'Adieu. Tutaj całość opiera się na narastającej partii Garou, instrumenty jedynie wspierają głównego bohatera płyty i dokładnie oddają wyśpiewywane emocje.

Po n-tym przesłuchaniu coraz bardziej oswajam się z myślą, że Seul to płyta czysto rockowa. Tak bardzo utarty schemat Garou jako muzyka popowego, śpiewającego denne i ocierające się o kicz piosenki, w tym przypadku zupełnie się nie sprawdza. Owszem, są tutaj nieco gorsze momenty, ale nawet one się bronią, choćby świetnym brzmieniem. Każdy dźwięk jest na tej płycie dopracowany do perfekcji, a gra instrumentów obfituje w smaczki. Co więcej, dużo tutaj solówek, co jest raczej niespotykane na płytach sygnowanych nazwiskiem piosenkarza, a nie muzyka. Garou jest tu bowiem jedynie wykonawcą, piosenki zostały skomponowane, zaaranżowane i wykonane przez sztab innych ludzi. Pomimo tego, całość brzmi wyjątkowo spójnie. Ogromnym plusem płyty są też dostojne i długie ballady. Warto postawić na Seul!

WERDYKT: ★★★★★★★★ – bardzo dobra płyta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz