Dominic Miller, jazzowy gitarzysta wytwórni
ECM, znany przede wszystkim z występów ze Stingiem, wyruszył w wyjątkowo długą,
drugą część trasy promującej album „Silent Light”. W jej ramach aż
sześciokrotnie wystąpi przed polską publicznością.
Relacja będzie miksem wrażeń z dwóch
koncertów gitarzysty. Co ciekawe, muzyk w trakcie obu występów przyznawał, że
nie tworzy setlist i na bieżąco informuje swój zespół o tym, co zagrają.
Rzucając lekko światło na formę obu występów – szczeciński koncert w
Filharmonii im. Mieczysława Karłowicza z 29 maja był przepełniony najbardziej
znanymi, starszymi kompozycjami. Prezentacja w Kinie Komeda w Ostrowie
Wielkopolskim z 3 czerwca zawierała aż
osiem z jedenastu utworów z Silent Light. Fakt, że muzyk daje ponieść się
chwili, dodaje występom pikanterii. Z drugiej jednak strony, Miller ma pewne
stałe punkty programu. Oba koncerty rozpoczęły się od Do You Want Me i La Boca z
debiutu First Touch. Na początku nie zabrakło również Ripped Nylon oraz
rarytasu w postaci St. Agnes And The Burning Train z płyty The Soul Cages
Stinga. Jeden z niewielu instrumentali szefa Millera został bardzo wiernie
oddany, a partię drugiej gitary klasycznej zastąpił grą na basie Nicolas
Fiszman. Muzycy czerpali z gry bardzo dużo radości, często wymieniając się spojrzeniami. Uwagę
wokół siebie często skupiał perkusista, Miles Bould, który grał z niezwykłym
feelingiem i sięgał po niestandardowe techniki gry, m.in. podwójny rim shot. W
La Belle Dame Sans Regret, w zamykającej części z rytmem bossa nova, sięgał po
trójkąt. Miller namawiał go do częstszego korzystania z tego niewielkiego
instrumentu. Główny bohater wieczoru był w bardzo dobrej formie, czerpał dużą
radość z gry i szukał kontaktu z publicznością. W Szczecinie przyznał nawet, że
Filharmonia jest urzekająca i jest jedną z najładniejszych i najlepiej
brzmiących lokalizacji, w których grał. Pozostając przy utworach Stinga – tych
na obu koncertach było wyjątkowo dużo. Reinterpretacja Fields Of Gold, która
trafiła na Silent Light, została odegrana dokładnie tak samo, jak w studio.
Delikatne Shape Of My Heart z perkusjonaliami i basem, podkreśliło nieocenioną
rolę Millera w trakcie komponowania utworu. Gitarzysta zaprezentował również A
Day In The Life Beatlesów, który również wykonywał swojego czasu ze Stingiem.
No dobrze, co w takim razie z nowym
materiałem? Należy przede wszystkim podkreślić, że na scenie brzmi on
zdecydowanie bardziej dynamicznie i mocniej, niż w studio. Cała w tym zasługa
sekcji rytmicznej, której na nagraniu praktycznie nie ma (jest tylko Miles
Bould, grający na przeszkadzajkach). Dzięki temu utwory, takie, jak
rozkołysane, walcowe Valium i nieco skrócony What You Didn’t Say (tylko Ostrów
Wlkp.), brzmiały bardzo świeżo. W drugim z wymienionych utworów Fiszman używał
wyjątkowo dużo delayu, dzięki czemu jego bas brzmiał jak syntezator. Belgijski
muzyk polskiego pochodzenia zaprezentował słuchaczom szeroką paletę barw i
zastosowań swojego instrumentu. Water, w którym Miller grał z ogromnym
skupieniem, zabrzmiało bardzo wiernie w stosunku do wersji z albumu. Z nowej
płyty na scenie pojawił się również Urban Waltz, Tisane, En Passant i Baden
(ostatnie dwa tylko w Ostrowie Wlkp.), Ciekawie wypadł miks Exciting Purgatory
i Scirocco, który zakończył się zabawami rytmicznymi i śmiechem muzyków. Jednym
z najlepszych momentów był Rush Hour, połączony z intro do February Sun. Miller
w charakterystycznym riffie zaprezentował swoje niebanalne umiejętności i bawił
publikę nietypowym rozkładaniem akcentów w taktach. Nowością jest również
wtrącenie w kompozycję bluesowego riffu rodem z nagrań B.B. Kinga. Do setlisty
trafiły również utwory z elektronicznych albumów Dominica – Sharp Object
(Szczecin) i Catalan (Ostrów Wlkp.), które w wersjach akustycznych nabrały
nowych walorów i brzmiały jeszcze ciekawiej, niż w wersjach studyjnych.
Podstawowy set zamykało nietypowe wykonanie Truco. Po zapowiedzi utworu
gitarzysta zagrał kilka taktów jednego akordu, po czym wstał i skierował się do
wyjścia. Wrócił, wyjaśniając, że zapomniał o jednej sekcji. Na koniec kolejne
dzieło Stinga – Bring On The Night, połączone z When The World Is Running Down,
You Make The Best Of What’s Still Around. Obie publiczności żegnały artystę na
stojąco.
Surowe koncerty z serii Silent Light to
powrót Millera do akustycznej gry z czasów debiutanckiego albumu. Gitarzysta ma
inteligentne poczucie humoru, które, co ciekawe, potrafi przelać na strukturę
swoich kompozycji, używając odpowiednich dźwięków. Koncerty prezentowały pełne,
szerokie spektrum możliwości gitarzysty. Cały czas unosił się w nich duch
improwizacji. Teraz pozostało nam czekać na kolejne dzieło muzyka – premiera w
marcu 2019 roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz