Na
ten moment fani Rogera Watersa i Pink Floyd czekali ćwierćwiecze. Po latach
spekulacji, 2 czerwca na rynku pojawi się, „Is This The Life We Really Want?”,
nowy album basisty. Z tej okazji Związek
Producentów Audio-Video zorganizował w Warszawie wyjątkowe, przedpremierowe
odsłuchanie albumu.
Album
otwiera krótki When We Were Young. Z początku słyszymy niewyraźny głos Rogera,
jak gdyby mówiącego pod wodą. Z kolejnymi sekundami staje się coraz bardziej
wyraźny. Całość brzmi jak fragment wywiadu, muzyk przyznaje: „nadal się boję, nadal
jestem zezłoszczony”. Nowe teksty wyraźnie to potwierdzają. Kompozycja gęstnieje,
nakładają się kolejne głosy, dochodzi syntezator i bicie serca połączone z
tykaniem zegara. Rytm zwiastuje Deja Vu, akustyczną balladę,
smacznie uzupełnioną orkiestrą symfoniczna, sekcją rytmiczną i fortepianem.
Utwór, zresztą nie jedyny na płycie, powstał na bazie dema If I Had Been God, które Waters stworzył w czasie trasy The Wall
Live. The Last Refugee, które rozpoczyna przełączenie stacji w starym
odbiorniku radiowym, to zupełnie inny klimat niż poprzednia kompozycja. Całość
opiera się na potężnym brzmieniu syntezatorów rodem z lat 80., mocnych gitarach
oraz melancholijnym fortepianie. Warto zaznaczyć, że Waters, nieposiadający
zbyt pewnego i czystego głosu, wyciąga tutaj wyżyny swoich możliwości i śpiewa
kolejne samogłoski aż miło. Ten utwór to naprawdę mocny punkt płyty. Picture
That to z kolei bardziej rozbudowane granie, opierające się na rytmie Sheep z albumu „Animals” Floydów.
Otwiera ją dźwięk windy. Pierwsza część kompozycji jest bardzo agresywna,
Waters ujmuje swoim wysokim głosem i skandalizuje śpiewając: „wyobraź sobie sąd
bez pieprzonych praw, wyobraź sobie burdel bez pieprzonych dziwek, wyobraź
sobie sracz bez pieprzonej kanalizacji, wyobraź sobie przywódcę państwa bez
pieprzonego mózgu”. To oczywiście wersety komentujące prezydenturę Donalda
Trumpa, który jest obiektem krytyki Watersa przy każdej możliwej okazji. Wpada
także w głowę wyraźny, kilkakrotnie powtarzany, syntezatorowy riff. Z czasem
utwór przeistacza się w bardzo klimatyczne granie, rodem z Breathe z „The Dark Side Of The Moon”. Całość przeistacza się w
powolnie rozmywające się syntezatorowe tło. Odgłosy wycia wilków zwiastują Broken
Bones. Kompozycję w rytmie walca wyróżnia akustyczne brzmienie i ponure
smyki. Mamy tutaj także motyw, który pojawił się we wspomnianym demie If I Had Been God. Bardzo zauważalny
jest tutaj podział na lekkie zwrotki i mocne refreny, w których jest miejsce na
lekkie akcenty solowe gitary elektrycznej (których na płycie jest jak na
lekarstwo). Ciekawostką jest krótka wokaliza Rogera. Od zawsze cechowała go
oszczędność w śpiewie, przez co taki smaczek jest zdarzeniem wyjątkowym.
Słuchając utworu można było odnieść wrażenie, że gdzieś się go już słyszało. Mój
strzał – Paranoid Eyes z „The Final
Cut”. Tytułowy Is This The Life We Really Want? to bardzo progresywna rzecz,
ciężka do zdefiniowania po jednorazowym odsłuchu. Jest tu wiele zmian akordów,
wstawki basowe (np. flażolety). Ciekawostką jest po raz kolejny wokal Rogera.
Tytułowa fraza idealnie łączy się z syntezatorem i można odnieść wrażenie, że
dwa źródła dźwięku pochodzą z jednego instrumentu. Intryguje również rapowana
wstawka znajdująca się pod koniec kompozycji, która nieodzownie kojarzy się z
solowym To Kill The Child z EPki
wydanej w 2004 roku. A Bird In A Gale to utwór, który
wzbudził u mnie największe emocje i z pewnością mogę stwierdzić, że Waters nie
nagrał czegoś podobnego w ciągu swojej całej kariery. Całość opiera się na
nerwowym, pulsującym dźwięku maszyny, chociaż równie dobrze może to być
wirująca pralka albo stukot przejeżdżającego pociągu. Mamy tutaj bardzo szybkie
tempo, dużo syntezatora ARP Solina, charakterystycznego dla muzyki lat 70. oraz
odgłosów, które pojawiły się już wcześniej, w The Last Refugee. Muzyka jest bardzo intensywna i naprawdę
przerażająca. Potrafi przytłoczyć słuchacza. Zaciekawia końcówka utworu –
niezidentyfikowany jak na razie wybuch oraz śmiechy tuż po nim. Jakość nagrania
wskazywała na amatorski filmik rodem z YouTube’a. Kolejny bardzo mocny fragment
albumu. The Most Beautiful Girl to drastyczny zwrot stylistyczny.
Kompozycja, oparta na delikatnym brzmieniu fortepianu, jest uzupełniana przez
smyki i linię melodyczną wskazującą raczej na coś z repertuaru Stinga. Co
ważne, nie ma tutaj wyraźnych gitar. Singlowy Smell The Roses opiera się
na muzyce Have Cigar z albumu „Wish
You Were Here”. Przebojowy charakter podkreślają wyraźne refreny i dużo
gitarowych brzmień, a zaskoczeniem jest instrumentalny, industrialny przerywnik
bazujący na syntezatorach i biciu serca. Płytę zamykają trzy krótkie, połączone
ze sobą utwory. Oceans Apart to krótka kompozycja rozpoczynająca się tak samo,
jak Deja Vu. Dwa okalające ją utwory
są natomiast oparte na tym samym motywie fortepianowym ze specyficznym
feelingiem. Wait For Her to klasyczna, rockowa kompozycja z mocnymi
refenami i sekcją rytmiczną w refrenach. Warto zauważyć, że to jedyny utwór na
płycie, w którym słychać organy Hammonda, podstawę brzmienia większości płyt
Rogera. Linia melodyczna kojarzy się z Hello
In There Johna Prine’a, utworem, który był kilkakrotnie wykonywany w
ostatnich latach przez Watersa. Part Of Me Died to niemalże repryza
powyższego utworu, artysta śpiewa tutaj nieco bardziej kameralnie. Podniosła,
mocna, oparta na dwugłosowym śpiewie końcówka utworu jest bardzo udanym
podsumowaniem całej płyty. Brytyjczyk trzymał swoich słuchaczy w napięciu do
samego końca.
Po
pierwszym przesłuchaniu „Is This The Life We Really Want?” mam mieszane
uczucia, podobnie jak Waters zmieszał na płycie brzmienia akustyczne i
elektroniczne. Muzyk jest znany ze swojej skomplikowanej psychiki mającej
podłoże jeszcze w dzieciństwie. Wydaje się, że zarówno muzycznie, jak i
tekstowo, zbyt często powraca do przeszłości. Słychać tutaj echa największych
płyt Pink Floyd, niemniej album wnosi też dużo świeżości i wyjątkowych struktur
muzycznych. To trudna, porywająca i surowa pozycja do wielokrotnego
przesłuchiwania i wgłębiania się w jej treść. Jestem przekonany, że wraz z
kolejnymi odtworzeniami, słuchacze będą nią coraz mocniej zafascynowani.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz