Moja muzyka jest jak ramen – Lion [Wywiad]

Zrobiło się o niej głośno za sprawą występów na kilku europejskich festiwalach. W poprzednim roku wydała debiutancką epkę. Przedstawiła się już także polskiej publiczności, grając minikoncert w Warszawie. "Nie za bardzo wiem, jak mogę siebie opisać. Głośna, z bujną fryzurą" mówi sama o sobie. Tak naprawdę nazywa się Beth Lowen (niem. Löwen – lew). Wybór pseudonimu artystycznego był więc oczywisty. 

 fot. facebook.com/iamlionofficial

Pierwszy raz wystąpiłaś przed publicznością jako dziesięciolatka. Z koncertem wiąże się pewna anegdota – teraz brzmi zabawnie, ale wtedy nie było ci chyba do śmiechu.

Chyba nigdy nie denerwowałam się tak mocno, jak wtedy. Śpiewałam bardzo cicho, stojąc z dala od mikrofonu, bo byłam przestraszona. Jakaś kobieta powiedziała mi po koncercie, że brzmiałam, jakbym wypaliła paczkę papierosów i wypiła butelkę whisky. Zaczęłam płakać, bo nie wiedziałam, o co jej chodziło. Spokojnie, nie piłam wtedy whisky!

Wiedziałaś już wtedy, że zostaniesz muzykiem?

Raczej tak, nie chciałam zajmować się czymś innym.

Mieszkasz w Londynie, który jest prawdziwym tyglem muzycznym. Jako słuchacz, codziennie masz do wyboru dziesiątki koncertów. Gorzej to wygląda z perspektywy muzyka. Chyba trudno jest się tam przebić?

Zaczęłam śpiewać w pubach – grałam najwięcej, jak się tylko dało. Często brałam udział w wydarzeniach open mic, gdzie śpiewać może każdy chętny. Było trudno, bo wielu innych muzyków stara się zaistnieć w podobny sposób.

W zeszłym roku opublikowałaś swoją pierwszą epkę z czterema utworami. To zbiór twoich pierwszych singli. Każdy z nich jest rockowy i pełen energii.

Wybrałam najbardziej beztroskie piosenki ze wszystkich, które miałam. Nie ma tam zbytniej ciężkości, nie są też zbyt uczuciowe. Poszły na pierwszy ogień, bo po prostu czerpię z nich radość. Napisałam je w duetach. W jednej z nich pomógł mi mój brat, który potrafi zagrać na instrumencie, o którym nawet nie słyszał. Tworzyłam też z moim znajomym, Richem Cooperem. Lubię współtworzyć muzykę z drugą osobą.

Zaciekawił mnie tekst utworu „Fiction”, gdzie śpiewasz o byciu okłamywaną.

To trochę zabawne, kiedy twoi znajomi cię okłamują, a ty zdajesz sobie z tego sprawę.

Jakie są twoje muzyczne inspiracje? Obstawiałbym zespoły z lat 70.

Część inspiracji to muzyka, której słuchali moi rodzice – Fleetwood Mac, Bob Dylan czy Joni Mitchell. Przechodziłam też etap, w którym słuchałam Arctic Monkeys.

To ciekawe, ale recenzenci piszą czasami o muzyce, jak o jedzeniu – "ta gitara brzmi tłusto", "ten kawałek jest ciężkostrawny". Jeśli twoja muzyka miałaby być jakąś potrawą – co by to było?

Ramen. Masz porządną podstawę, czasami jest trochę ostra, płynna, spływająca, raz lekka, raz cięższa i jesteś po niej nasycony.

Dziennikarze nazywają cię jedną ze wschodzących gwiazd brytyjskiej sceny muzycznej. Czy nie jest trudniej tworzyć, kiedy inni mają wobec ciebie duże oczekiwania?

Myślę, że nie można brać tego do siebie. Trzeba być wiernym swoim ideałom.

Na razie nie ma w internecie zapowiedzi i teaserów, ale wiem, że przygotowujesz swoją pierwszą, pełną płytę długogrającą.

Skończyłam już nad nią prace, teraz jest miksowana. Powinna wyjść na początku przyszłego roku, myślę, że to dosyć realna data. Ten album płynie, ma inny klimat niż epka. Jest na nim więcej wzruszających momentów i dużo bolesnych przeżyć. Mówi też o dorastaniu. To podsumowanie ostatnich dziesięciu lat mojego życia. Będzie nazywał się Wonderland.

Kiedy pojawisz się na pierwszym, pełnym koncercie w Polsce?

Na pewno tu wrócę, przy okazji ostatniego pobytu zakochałam się w Polsce. Jeśli wyruszę w trasę, to przyjadę. Kocham Polskę, bo utrzymujecie rocka przy życiu! 

1 komentarz:

  1. Jeśli chodzi o ciekawą muzykę do posłuchania w wolnej chwili, polecam wam sprawdzić piosenki od PachYa. To wokalistka z Polski,która długi czas mieszkała w Wielkiej Brytanii dlatego możecie jej nie znac, ale ma na prawdę świetne piosenki

    OdpowiedzUsuń