Coldplay – Kaleidoscope EP (2017) [Recenzja]

Na to niewielkie wydawnictwo trzeba było czekać wyjątkowo długo. Informacje o nowej epce Coldplay pojawiły się już bowiem na pół roku przed jej premierą. Zespół opisał płytkę jako zbiór outtake'ów z A Head Full Of Dreams, wyjątkowo komercyjnego albumu w dorobku Brytyjczyków. Dlaczego ukazały się one dopiero teraz? Odpowiedź wydaje się zaskakująco prosta. Trzeba również dodać, że na Kaleidoscope znalazły się także remiksy wcześniej publikowanych utworów.

Najmocniejszym punktem albumu jest All I Can Think About Is You. To urzekająca kompozycja, podzielona na dwie części. Pierwsza, nadzwyczaj przestrzenna, to delikatne granie z dużą ilością pogłosów, swingującym basem oraz lekko przytłumionym wokalem Chrisa Martina. Urzeka delikatna perkusja i marzycielskie wtrącenia gitary elektrycznej oraz fortepianu. Nagle, w połowie utworu, kompozycję przejmują klawisze. Poprzez dodawanie kolejnych instrumentów, muzycy budują przejmujące napięcie, które uwalnia się wraz z mocniejszymi uderzeniami perkusji. Całość ozdabia końcowe solo Jonny'ego Bucklanda na gitarze elektrycznej. Nie chce się wierzyć, że całość trwa zaledwie cztery i pół minuty. Kontynuując przegląd outtake'ów, warto rzucić okiem na A L I E N S, którego charakter był tak bardzo nieobecny na ostatniej płycie zespołu. Kompozycja zbudowana jest na nieregularnym rytmie 5/4, prowadzonym przez elektroniczną perkusję Willa Championa. W muzyce wyraźnie wyczuwalny jest duch eksperymentu. Sporo tu pogłosów, przeszywających syntezatorów, a na pierwszy plan wysuwa się delikatna gitara akustyczna. Tekst jest komentarzem dotyczącym kryzysu migracyjnego, a podmiot liryczny wczuwa się w odczucia uchodźców przybywających do Europy. Urzekają robotycznie śpiewane wstawki Martina, a utwór wieńczy orkiestra symfoniczna. Warto dodać, że w tworzeniu utworu brał udział Brian Eno, znany z ambientowego i eksperymentalnego grania, m.in. z Davidem Bowie. Zagrał na gitarze i jest współproducentem kompozycji. Hypnotised utrzymuje klimat poprzedników. Opiera się na dynamicznej grze fortepianu oraz instrumentów klawiszowych żywcem wyjętych z lat 80. Z czasem do głosu dochodzi również Buckland, Champion oraz basista, Guy Berryman. Dużo tutaj smacznej, stonowanej elektroniki, która buduje hipnotyzujący nastrój. Sporo tu także miejsca na instrumentalne partie. Łącznie ponad sześć minut grania. Teraz ta gorsza część płytki, czyli remiksy. Miracles (Someone Special) to nowa wersja utworu nagranego w 2014 roku do filmu Unbroken (Niezłomny). Oryginalna kompozycja była przeciętnym, radiowym kawałkiem, którego jedyną mocną stroną był motywujący tekst dobrze łączący się z fabułą filmu. Remiks nie zniszczył doszczętnie oryginału. Dodano mocniejsze partie sampli oraz zwrotkę rapera Big Seana, która jest tutaj tak potrzebna, jak kurs pentatoniki Ericowi Claptonowi. Something Just Like This (Tokyo Remix) to nagranie koncertowe ze stolicy Japonii. Utwór, stworzony wraz z The Chainsmokers okazał się hitem internetu. Wersja studyjna ukazała się na płycie tego drugiego zespołu, przez co jedynym wyjściem na przemycenie utworu przez Coldplay do swojej dyskografii, było opublikowanie wersji na żywo. Różnice między oboma wykonaniami są naprawdę niewielkie. Sama kompozycja jest przeciętnym radiowym produktem z wyraźnym refrenem, ale stworzona bez ciekawszych pomysłów.

Odczucia towarzyszące Kaleidoscope EP są mieszane. Zupełnie jak zawarte na niej utwory. Trzy outtake'i to przejmujące i pomysłowe granie, pełne nawiązań do wczesnej twórczości zespołu. Nawiązując do pytania ze wstępu, nie weszły one na płytę studyjną ze względu na mniej komercyjny wyraz, który kłóciłby się przykładowo z duetem Martina z Beyonce. Remiks i nagranie live to czysta komercja bez większej wartości artystycznej i czegoś, co bardziej zapadłoby w pamięć. Bez nich epka byłaby oceniona zdecydowanie lepiej. 

WERDYKT:  – płyta z przebłyskami

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz