W Narodowym Forum
Muzyki, w ramach ogólnopolskiej trasy „Minione” zagościła Anna Maria Jopek.
Wraz z kubańskim trio zaprezentowała wrocławianom swój nowy album. To były
prawie dwie godziny skupienia, improwizowania i gry ciszą.
Jopek już wcześniej czerpała inspirację z muzyki tradycyjnej innych
kultur. Kilka lat temu nagrała płytę z muzyką Dalekiego Wschodu, a miesiąc temu
wydała „Minione”, nowy studyjny album oparty na jazzie z kubańskimi akcentami. Co ciekawe,
materiał z płyty to nowe interpretacje polskich utworów przedwojennych. Od pierwszych minut NFM zawładnęła melancholia i łamane, jazzowe rytmy.
Zespół pojawił się w bardzo nastrojowych okolicznościach – scenografia składała
się z kilku lamp fotograficznych rozrzuconych po scenie i ekranu, na którym
wyświetlane były ilustracje do piosenek. Pierwsze utwory były prezentowane w
półmroku – idealnie oddano w ten sposób charakter
muzyki. Utwory przygotowane w studio były dla artystów podstawą do
improwizowania i rozwijania tematów. Przykładem może być Co Nam
Zostało Z Tych Lat, oryginalnie śpiewane przez Mieczysława Fogga. Utwór był
popisem pianisty, Gonzalo Rubalcaby, który otworzył kompozycję delikatnym
intrem, a później uzupełniał partię Jopek atonalnymi wstawkami. Bardzo dobrze
wypadł Kogo Nasza Miłość Obchodzi, w
którym wyróżnia się chwytliwa linia melodyczna i refren. Utwór był ilustrowany
falami morskimi rozbijającymi się o nadbrzeżne kamienie. Już
od pierwszych chwil, Jopek prezentowała bardzo wysoką dyspozycję wokalną.
Wielokrotnie bawiła się emisją głosu, krzycząc, zaciągając czy wielokrotnie
powtarzając daną sylabę. Momentami schodziła też ze sceny lub usuwała się w
cień, tak żeby zespół mógł rozwinąć swoje instrumentalne pomysły.
Koncert z serii „Minione” to klimatyczne, intymne granie. To
skromne aranżacje, wysuwające Jopek i Rubacalbę na pierwszy plan. W trakcie
występu artyści bardzo wyraźnie operowali dynamiką gry, co urozmaicało
kompozycje. Mimo że momentami czułem się nieco znużony, to miałem wrażenie, że
obcuję ze sztuką najwyższej próby. Do odbioru takiej muzyki potrzebny jest
odpowiedni nastrój. Warto było zobaczyć na żywo ten niecodzienny projekt.
Relacja ukazała się także w magazynie Instytutu Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej UWr "Nowe Dziennikarstwo": LINK
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz