Herbie Hancock – Wrocław, Jazztopad Festival, 26.11.17 (2017 Fall Tour) [Relacja]

Wybitny fortepianista jazzowy wystąpił w niedzielny wieczór w Narodowym Forum Muzyki. Jego koncert był ostatnią atrakcją tegorocznego Jazztopadu. Zdobywca czternastu statuetek Grammy i Oscara zaprezentował słuchaczom półtoragodzinną dawkę syntezatorowych efektów dźwiękowych oraz fortepianowej wirtuozerii.

Zanim wrocławscy melomani zdążyli ochłonąć po sobotnim koncercie Charlesa Lloyda, dzień później na scenie sali głównej pojawiła się inna legenda jazzu. Hancock usiadł przy klawiaturze syntezatora i otworzył swoje show przestrzennym pejzażem Overture, który budował napięcie i nabierał dynamiki dzięki nerwowemu rytmowi perkusisty Trevora Lawrence’a Juniora. Muzycy grali nieprzerwanie przez dobre pół godziny. Bohater koncertu stawiał na kompromis pomiędzy elektrycznym instrumentem a fortepianem. Co ciekawe, na scenie grał również drugi klawiszowiec. Głównym instrumentem Terrace’a Martina był vocoder, który zamiennie nadawał kompozycjom rytm lub tworzył tło do solówek Hancocka. Martin z powodzeniem grał również na saksofonie. „To dosyć dziwne połączenie instrumentów” rzucił w pewnym momencie lider zespołu. Hancock był w wyśmienitym nastroju. Po zagraniu kilku kompozycji przedstawił wszystkich muzyków i żartował ze swojej popularności. Żartował również muzycznie, grając na samplach ludzkich odgłosów, m.in. krzyków. Klawiszowiec nie zamykał się na żaden gatunek muzyczny – w jego grze można było doszukać się nawet latynoskich smaczków czy ambientu. Lawrence Junior bardzo często decydował się na granie rytmów zaczerpniętych z hip-hopu. Zespół uzupełniał James Genus, który nieustannie nawiązywał kontakt z widzami. Hancock zaprezentował pełną gamę swoich umiejętności. Jego wirtuozeria była wyczuwalna przede wszystkim w trakcie gry na potężnym fortepianie. Muzyk często sięgał również po brzmienia clavinetu (m.in. w Actual Proof), fletu oraz fortepianu elektrycznego stylizowanego na lata 80. Zaskoczył eteryczny Come Running To Me, w którym wirtuoz zdecydował się na zabawę z vocoderem i przepuścił przez niego swój wokal. Był to jedyny utwór z tekstem. Na koniec występu Hancock zostawił najbardziej znane utwory. Cantaloupe Island zostało przyjęte z niemałym entuzjazmem widowni. Pokaz swoich umiejętności dali tu wszyscy muzycy po kolei, a Martin z powodzeniem dorównał partii saksofonu z liczącej ponad pięćdziesiąt lat wersji studyjnej. Na bis Hancock sięgnął po keytar i niczym rockman zagrał Chameleon. Publiczność zgromadzona w Narodowym Forum Muzyki zgotowała instrumentalistom owację na stojąco.

To był koncert jedyny w swoim rodzaju, ukazujący wszechstronność Hancocka oraz bardzo dobre zgranie całego zespołu. Klawiszowiec sięgnął po młody skład, który wcześniej miał sporo doświadczeń z popem i hip-hopem. Co więcej, panowie rozumieją się na tyle dobrze, że Hancock zapowiedział w trakcie koncertu swoją nową płytę. Jej producentem będzie Terrace Martin, a z mediów społecznościowych wiemy, że proces nagrywania już się rozpoczął. Blisko osiemdziesięcioletni Hancock wciąż zaskakuje, inspiruje i zachwyca swoją formą fizyczną. Publiczność pożegnał serią podskoków wykonywanych do kolejnych uderzeń perkusji. To był bezkompromisowy występ.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz