Muzyka to fantazje i zachcianki – wywiad z Jackiem Berentowiczem (Studio Nagrań EOS)

Metry poplątanych kabli, dziesiątki mikrofonów i duże, elektroniczne urządzenia. Całość zamknięta w dwóch pomieszczaniach, oddzielonych szybą. Tak wygląda środowisko pracy realizatora dźwięku we wrocławskim Studiu Nagrań EOS. Jacek Berentowicz mówi o swojej pracy, o tym, jak powstaje muzyka i dlaczego dobre brzmienie to klucz do sukcesu. 

fot. Krzysztof Kucharczyk


Marcin Obłoza: Kto odwiedza Twoje studio? Czy są to wyłącznie profesjonaliści?

Jacek Berentowicz: Nie, ale większość goszczących u nas muzyków ma doświadczenie. Rzadko zdarzają się przypadki, żeby na sesję nagraniową przyszedł ktoś, kto nie ma pojęcia, do czego dąży. Młodzi twórcy mają większe aspiracje niż dorośli, ale to ci drudzy nagrywają więcej. Starsi wiedzą, czego chcą, i łatwiej im o sfinansowanie sesji.

Czy w studiu pojawiają się także ludzie niemający pojęcia o muzyce i chcą coś tworzyć?

Zdarzają się takie przypadki. Tacy klienci nie chcą jednak nagrać płyty, a zazwyczaj coś humorystycznego, na przykład piosenkę dla znajomego świętującego urodziny.

Do studia przychodzą więc ludzie, którzy są pewni swoich umiejętności.

To prawda, chociaż żeby tworzyć nagrania, nie jest potrzebny wielki talent. Braki w grze można nadrobić pomysłowością i wizją, jak ma wyglądać ostateczna wersja utworu. Łatwiej pracuje się z artystami, którzy wiedzą, co dokładnie chcą osiągnąć, jaki ma być finalny rezultat sesji nagraniowej. Nawet jeśli ktoś ma bardzo duże umiejętności i doświadczenie, a nie ma pomysłu na swoją twórczość, to nie ma szans na rzeczowe i udane wizyty w studiu.

Czyli tworzenie muzyki na bieżąco, w trakcie takiej sesji, jest złym pomysłem?

Nie do końca. Oczywiście, warto tworzyć w domu, ale studio ma swoją magię, prowokuje do sięgnięcia po instrument i zastanowienia się. Dla niektórych wyciszone pomieszczenie, pełne wzmacniaczy i statywów, jest prawdziwą inspiracją.

Często oceniasz materiał zaproponowany przez muzyków?

Zawsze oceniam ich grę pod względem jakości wykonania i czystości dźwięku. Pomysł na utwór czy dobór odpowiednich instrumentów to już zadanie kompozytora. Moim zadaniem jest zapewnienie dobrego brzmienia w trakcie nagrywania.

Musisz więc odrzucić swój gust na drugi plan.

Tak, chociaż bardzo chętnie udzielam muzykom rad, kiedy pytają mnie o zdanie albo nie mają pomysłów. Nie chcę jednak za wszelką cenę narzucać swojego punktu widzenia, twórcy muszą czuć się swobodnie. Kiedy zarejestruję słabą partię, sugeruję, że musimy nagrać dubel i nie oceniam tego, co usłyszałem.

Twoim zadaniem jest też wyzwolenie kreatywności u instrumentalistów.

Jeśli ktoś jest otwarty, to zawsze może liczyć na dobrą atmosferę w trakcie nagrań. Nie ograniczam się tylko do wykonywania swoich obowiązków i chętnie rozmawiam z gośćmi studia. Ja też muszę mieć dużo pomysłów, ale używam ich już po zarejestrowaniu muzyki. Wtedy w odpowiedni sposób zarządzam zapisanymi partiami i je przetwarzam. W trakcie nagrywania, mając problemy techniczne, korzystam z wcześniej zastosowanych, działających rozwiązań. Niektóre są dosyć niecodzienne, na przykład na źle wybrzmiewający bęben nakładam zwinięty papier i przyklejam go czarną taśmą. Są to jednak wcześniej sprawdzone rozwiązania i w takich momentach nie ma mowy o improwizowaniu. Moim zadaniem jest uporanie się z każdym problemem, tak, żeby muzyk mógł skupić się wyłącznie na dobrym wykonaniu swoich partii i grając oddać swoje emocje.

Realizator musi być dobrym psychologiem?

Zdecydowanie. Pomagam twórcom, kiedy mają chwilowy kryzys, coś im nie wychodzi. Często po dobrej konwersacji pozbywają się presji i gra się im lepiej.

Technika się rozwija i muzycy, nawet ci zawodowi, inwestują w studia domowe. Czy te tradycyjne mają więc przyszłość?

Oczywiście. Domowe studia umożliwiają rejestrację muzyki, ale bez wiedzy, jak nagrywać, nie może wyjść nic profesjonalnego. Instrumentaliści nie muszą się na tym znać i dlatego korzystają ze studiów, gdzie mają pewność, że ich twórczość będzie w najwyższej jakości. Na pewno domowe nagrywanie jest tańsze i to często decyduje o rejestracji muzyki na własną rękę. Myślę jednak, że przewagę tworzy realizator dźwięku. Dba on o profesjonalizm produkcji, a jest on przecież bardzo względny w przypadku domowych nagrań. W naszym kraju bardzo popularne jest podejście „zrobię wszystko sam”, ale w muzyce rzadko się sprawdza i lepiej skorzystać z pomocy zawodowca.

Po nagraniu wszystkich utworów, przed ich publikacją, robi się tzw. miks i mastering. Co to oznacza?

Te dwa pojęcia to tak naprawdę szereg zabiegów, które nadają muzyce odpowiednie brzmienie. Dzięki nim można powiedzieć, że danego utworu „fajnie się słucha”. Jest to ustalanie, które instrumenty mają być bardziej słyszalne, a które mają tworzyć tło. Nakładane są też odpowiednie efekty. Te zadania są wykonywane przez speców, nie każdy realizator dźwięku ma takie umiejętności. Każdy miksujący i masterujący ma swój styl i tworzy odmienny charakter nagrania.

Czy istnieje idealne brzmienie?

To całkowicie utopijne pojęcie. Dlatego zespoły jeżdżą często po całej Polsce w poszukiwaniu odpowiedniego studia i człowieka, który ich płytom nada ostatni szlif.

To nie fanaberia?

Myślę, że uzyskanie odpowiedniego brzmienia jest warte takich trudności. Bardzo dobry miksujący potrafi ukryć niedociągnięcia. To działa też w drugą stronę, niekompetentny człowiek może zniszczyć nasze nagrania. Muzyka bardzo często powstaje zresztą z udziałem fantazji i zachcianek. Jeden ze znanych wrocławskich twórców przed każdym nagraniem musiał mieć idealnie, co do centa (setna część najmniejszej odległości między dwoma dźwiękami – dop. red.), nastrojone struny w gitarze. Przeciętni słuchacze nie czują odchylenia od idealnego dźwięku nawet o piętnaście centów. Stosowanie tej zasady zabierało sporo dodatkowego czasu w trakcie sesji nagraniowych, ale wiedział, że to ma sens.

Naprawdę słychać jakąś różnicę?

Wbrew pozorom słuchacze to czują, ale nie potrafią powiedzieć, dlaczego brzmienie instrumentu w jego utworach jest takie dobre. Takie idealne strojenie nie jest więc fanaberią.

Jakie inne sztuczki powodują, że dany utwór podoba się odbiorcy?

Najpopularniejsze utwory, te odtwarzane na listach przebojów, są odpowiednio miksowane, inaczej  niż w wersji płytowej. Słuchacz ma wyłapywać tam tylko najważniejsze elementy kompozycji, jej główne motywy. Dzięki temu piosenka łatwiej wpada w ucho. Przeciętny odbiorca przyzwyczaił się do odpowiedniego podania mu muzyki. Czytelne, dobre brzmienie, jest odbierane jako coś normalnego, oczywistego. Często radiowe single są też skracane, wycina się z nich części z dłuższymi solówkami czy dodatkowymi zwrotkami, tak, by zwracać uwagę odbiorców przede wszystkim na chwytliwe refreny.

Mówisz, jakby jednak była jedna recepta na idealne brzmienie.

Ale tak nie jest. Każdy z radiowych hitów został stworzony zupełnie inaczej i jego charakteru nie da się dokładnie odtworzyć. Gdyby ktoś przyszedł do studia i powiedział, że chce brzmieć jak Kurt Cobain, to powiedziałbym mu, że nie mam wehikułu czasu. Oczywiście, można próbować, kupując na przykład taki sam sprzęt, jaki miał ulubiony artysta, ale byłoby to bardzo kosztowne.

Znany sesyjny gitarzysta, Dominic Miller, postawił kiedyś tezę, że sprzęt jest całkowicie nieważny i zagra tak samo na zabawkowej gitarze, jak i na markowym Stratocasterze za kilka tysięcy dolarów.

Absolutnie nie, sprzęt jest bardzo ważny, palce gitarzysty nie zabrzmią na każdej gitarze tak samo. Nawet jakość wykonania kabla podpiętego do instrumentu ma duże znaczenie. Każdy instrument cechuje się inną grubością i miękkością gryfu, wygodą czy jakością wykonania i nie ma dwóch brzmiących dokładnie tak samo.

Warto wspomnieć także o tym, że realizatorzy dźwięku pracują również poza studiem. Jak wygląda ich praca na koncertach?

Przede wszystkim istnieje różnica między profesjonalistami, którzy pracują w filharmoniach czy teatrach, a amatorami, którzy pracują często za pół darmo w klubach. Ci drudzy traktują swoją pracę od niechcenia, a zespoły, których dźwięk realizują, brzmią bardzo słabo. Dobra jakość dźwięku na scenie, podobnie jak w przypadku nagrań, jest kluczowa dla pozytywnego odbioru muzyki przez widzów. Zespół może grać swój koncert życia, ale bez odpowiedzialnego speca nie ma szans na pozytywne recenzje fanów. Ostatnie słowo zawsze należy do realizatora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz